Dla kogo ten quilt?


Tym pytaniem przywitał mnie Kacper, bo akurat u nich kanapkowałam swoje dzieło.
Dla mnie - odparłam. Spojrzał na mnie przeciągle i spytał: to dla kogo?... Uwierzył, że dla mnie dopiero po drugim powtórzeniu... Tak, ten quilt powstał z egoizmu i o dziwo, nie jest to takie oczywiste. Ten wpis musi się stać lekturą obowiązkową dla wszystkich, którzy kiedykolwiek zarzucili mi egoizm 😁.
Wzór jest darmowy i chyba popularny, ale według mnie nie ma w tym nic dziwnego. Jest w nim tyle pozytywnej energii i życia, że trudno się dziwić.



Wybrałam go bo kocham kolory i trudno mi wybrać ulubiony. W pracy powiedzieliby mi, że żółty! Ale to tylko część prawdy.
Ponieważ do tej pory porządne (czyli nie z różnorakich resztek) quilty robiłam zawsze dla kogoś, to zależało mi na "dopieszczeniu" samej siebie. Materiały Kona - trochę trwało zanim je skompletowałam.
Materiał na plecy przyniósł mi św. Mikołaj. Kony też był uprzejmy donieść 😁. Muszę przyznać, że warto być grzecznym, żeby pod choinką znajdować takie cuda.
Energia (czytaj pożądanie szybkiego efektu) mnie rozpierała. BARDZO się stopowałam. Bo przecież robię cudo dla siebie! Ja wiem, kiedy taka okazja ponownie nadejdzie?



Zaczęłam w styczniu, spokojnie, ale perfekcyjnie. W końcu, co wytnę, to będę miała do zszycia. I wkurzyłam się prawie na początku. Rozpiska do wzoru kazała mi wyciąć za dużo kwadratów. Po co to marnotrastwo... Jakoś muszę z tym żyć.
Szycie - na spokojnie (po zimowym letargu), perfekcyjnie. W końcu co zszyję, będę potem pikować i obszywać lamówką.



Poszło całkiem nieźle. W życiu nie miałam na etapie kanapkowania tak równego prostokąta. Przyznam się, że po raz pierwszy wykrochmaliłam top przed dalszą obróbką. I przyznam się, że to było niegłupie posunięcie, które chyba wstawię do zestawu prac quilterskich.


Bardzo długo zastanawiałam się, jak spedzę majówkę. Szkoda mi było urlopu, żeby siedzieć w domu. Ale okazało się, że nie muszę być w domu i mogę wziąć ze sobą maszynę do szycia, mój fantastyczny stolik powiększający pole maszyny (made by Pan Grzegorz 💙💚💛🧡💜) i wszystko co mi jest potrzebne. W domu mam do pogadania z naparstkiem. Nie spakował się wałkoń jeden!


Komu nitka kończy się zawsze tuż przed końcem szycia? Dla mnie to uciążliwa norma...



Jak pisałam przy Wojtku, ładniejsza jest lamówka przyszywana ręcznie.

Do pierwszego maja pracowało się super. Z długimi przerwami na sen, bo mnie świeże powietrze oszołomiło. Drugiego obudziły się komary. Obstawiłam się kadzidełkami antykomarowymi - sama też się pewnie przytrułam, ale warunki lokalowe do pracy mam fantastyczne! I udało się - skończyłam! SWÓJ QUILT! Zastanawiałam się nad etykietką, ale nie będę jej robić. W końcu wiem od kogo i dla kogo on jest 😁.
Wszystkim życzę równie udanej majówki! Do zobaczenia!



Komentarze