Mała Hania

Pamiętam, kiedy wzięłam Klaudię pierwszy raz na ręce. Była tak mała i leciutka, że prawie mi wyskoczyła z rąk. Spodziewałam się większego ciężaru... 

Minęło „parę” lat, Klaudia powiedziała nam, że spodziewa się dziecka. Zawsze się cieszymy na taką wiadomość. Tym razem jednak dopadły mnie mniej radosne uczucia o upływie czasu i niezrealizowanych marzeniach. Nie! Nie zmniejszyło to mojej radości, tylko wywołało różne uczucia. 
W ramach wyrażania własnej radości (i trochę terapeutycznie) zaoferowałam Maleństwu quilt na powitanie w rodzinie. No na początku Maleństwu – bo na informację o płci czekaliśmy jeszcze długo. W końcu przyszła informacja – dziewczynka!
Mniej więcej wiedziałam jaki wzór chcę uszyć. Chic Country, Sew Kind of Wonderful
Trochę zmodyfikowałam go, na ładniejszy 😁. 
 

Tak naprawdę nie wiem czy ładniejszy, ale mnie się podoba. Potem liczenie ile czego i szukanie materiałów. 
Ci, co wiedzieli, jaki wzór wybrałam, pytali z niedowierzaniem „Tak po krzywych to ci wyjdzie to szycie? Może najpierw spróbuj, zanim zmarnujesz materiały?” Dziękuję za wiarę w moje możliwości. To też było terapeutyczne, bo stwierdzam z zadowoleniem, że w ogóle mnie te uwagi nie wzruszyły i nie zburzyły mojej pewności w sukces. 
 

Były też lekkie uwagi co do mojej decyzji kolorystycznej, też się nie dałam zwieść. Wiedziałam czego chciałam i „Do przodu!”
 

Materiały przyszły, wszystko miałam wyliczone, pocięłam je zgodnie z wytycznymi i co? No przecież mnie znacie... Zostało mi trochę nadmiarowych kawałków. Serio, nie wiem jak ja to robię, że ZAWSZE coś poplączę 🤕. Chyba kiedyś wspominałam, że byłam niezła z matematyki, ale najwyraźniej mam jakąś chorobę mózgu, bo zawsze coś mi nie wychodzi. No cóż, Marysia dostanie drugą torbę z resztek. Chyba będzie zadowolona 😊.
 

Wracamy do Maleństwa. Miała dostać imię Hania. Wiem, że czasami się rodzicom zmienia już po urodzeniu dziecka, więc na razie quilt nazywał się: „dla Maleństwa”. 
Szyło się super! Po łuku, ale bardzo wygodnie, przyjemnie. Polecam spróbować każdemu. Nie ma się czego bać. To, co mnie lekko zmartwiło, to kumulacja szwów w środku rozetek. Nie pomyślałam o tym zawczasu i trudno, musi tak zostać. Mam nadzieję, że nie będzie Hani gniotło.
Udało mi się nic już nie pomylić. Nic nie musiałam pruć! 
 
Po raz pierwszy kupiłam wypełnienie bawełniano-bambusowe. Zależało mi na naturalnych włóknach i na tym, żeby było białe. Akurat na takie trafiłam i zostanę jego fanką. Bardzo przyjemne w dotyku. Serio! Później, w quilcie, też jest bardzo miękkie. Wydaje mi się, że dla dziecka – super! 
Spinanie kanapki tej wielkości to żaden kłopot. Po przygodach z Wojtkiem, w ogóle nie ma o czym mówić. Potem przepikowałam po szwach i zaczęłam myśleć, co dalej? 
 

Moja Droga Pomoc twierdziła, żebym nic już nie robiła, bo popsuję. Jednak w tym projekcie nie szłam na żadne ustępstwa! Wycięłam sobie szablony do właściwego oznaczenia wzoru pikowania. Kilka godzin zajęło mi oznaczenie wszystkich linii, ale to było spokojne zajęcie. Nie, nie dojrzałam jeszcze do pikowania z wolnej ręki – boję się. Droga Pomoc stwierdziła, że rzeczywiście jest lepiej! 
 
 
Klaudia urodziła! I nie zmieniła zdania; Hania została Hanią! Mogłam, w związku z tym, wziąć się za etykietkę. I tu zaczynają się schody! To chyba o to chodzi w tych całych patchworkach – zawsze muszą być jakieś „schody”. Ten element niespodzianki i problemu do rozwiązania to połowa emocji w całym tym szyciu 😀
Od jakiegoś czasu nie mam już drukarki atramentowej. Po tym, jak doszczętnie zasuszyłam głowicę, nie kupiłam już drugiej. Poprzednią etykietkę drukowałam w pracy, ale moja firma idzie z duchem czasu i wszystko mamy teraz laserowe... ble! Jedyna (!) dostępna atramentowa drukarka była u koleżanki (a w zasadzie u jej córki). Tak się ucieszyłam, że nie zadając dalszych pytań poprosiłam o wydruk etykietki. Przyprasowałam na klej dwustronny, przyszyłam – żadna siła już tego nie oderwie. Teraz jest bezpieczne dla dziecka, nie udławi się, ani nic w tym stylu. 
 

Praca została ukończona! Ufff! Tylko wyprać, zapakować i dostarczyć do Małej Hani. Wyprałam i zaliczyłam MEGADOŁA! Etykietka spłynęła w odpływie. Dostępna drukarka, jak się okazało, działa na zamiennikach. Niezbyt dobrej jakości 😰😱 Jak ja mam to naprawić?!?! Doszłam do wniosku, że nie jestem w stanie tego odkleić – tylko popsuję bardziej. Zmuszona sytuacją zgodziłam się na rozwiązanie awaryjne. Mianowicie przeniosłam logo, na istniejącą etykietkę za pomocą Art Medium. Ale to nie przetrwa próby czasu. Po pierwszym praniu wygląda tak:

Jedynym pocieszeniem dla mnie jest fakt, że etykietka jednak nie stanowi o całości pracy. Ale ten defekt boli, oj bardzo boli...

Klaudia jest zadowolona. Z całą delikatnością „nie zauważyła” braków loga. Mam nadzieję, że Mała Hania będzie lubiła swoją kołderkę i nie zwróci uwagi na takie „głupstwa”. 

Od pomysłu, przez wszystkie modyfikacje wzoru i kolorów a także wyboru pikowania myślałam o Dziecku, Które Miało się Urodzić. Chciałam, żeby czuła się kochana przez ciocię. Bo jeszcze jej nie znam (cholerny covid!) ale już ją kocham i nie mogę doczekać się poznania!


 




Komentarze

  1. Piękna kołderka <3 Taka delikatna..."Haneczkowa"....Ja też "zaliczyłam" projekt od Sew Kind of Wonderful - moje truskawki ale drugi raz tego nie zrobię - za dużo miałam odpadów w tym projekcie i to mi się średnio podobało. Co do metryczki to na początku, jak nie miałam hafciarki wyszywałam ręcznie we wszystkich moich quiltach. Teraz albo ręcznie albo hafciarką. Jakoś nie wierzę tym drukarkom. Po Twoich perypetiach utwierdziłam się w tym przekonaniu. W sumie to przecież możesz wyszyć i kiedyś przyszyć przy okazji odwiedzin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ilością odpadów się zgadzam. Stanowczo nie są to projekty ekonomiczne.
      Co do drukowania etykietki, to będę Cię namawiała do kolejnej próby. Moje inne quinta: Wojtek, wielka improwizacja - mają drukowane i już wielokrotnie prane etykiety. Mają się całkiem nieźle. Tylko atramenty w drukarce muszą być dobrej jakości 😊
      Dziękuję za słowa uznania 😁

      Usuń
  2. Cudna , dziękuję za dużą dawkę wiedzy i inspirację

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz