Wojtek




Quilt Wojtka był kwestią czasu. To, że powstanie zostało przesądzone w momencie, w którym postanowiłam zrobić quilt dla Kacpra. Nie można przecież wyróżnić tylko jednego z braci.

U mnie czas „produkcji” jest w stylu zen. Tak mam i tak jest dobrze. Poza tym czułam potrzebę skończenia narzuty Hani.
Ale wróćmy do Wojtka. Rok temu, gdy Kacper stał się szczęśliwym posiadaczem swojej kołderki, ja i Wojtek jechaliśmy z jego rodzicami samochodem. W pewnym momencie Wojtek zadał mi pytanie „Ciociu, uszyjesz mi misia?" (To był czas, kiedy przytulanki były dla niego bardzo ważne).
„Wojtuś, ale ja nie umiem szyć misiów” Gdybyście zobaczyli jego minę... i te oczy... „No dobrze, zastanowię się. Może mi się uda...”
Wyciągnął z kieszonki 20 groszy „Masz, będziesz miała na materiały” :D

I to by było tyle w kwestii misia. Nawet szukałam wzorów, ale ani nie znalazłam takiego, który by mi pasował, ani mnie do tego nie ciągnie. Proces rozważania kwestii misia trwał do czasu kiedy Wojtek zapytał mnie „A uszyjesz mi taką kołderkę, jak ma Kacper?” No, teraz to rozumiem! Jest to prośba jak najbardziej wykonalna.

Oj, ciociu, nie znasz dziecka o którym piszesz... Zaczęłam myśleć jaki wzór mu wybrać. Z jednej strony chciałam coś kolorowego – dla dziecka. Z drugiej coś, co wytrzyma z nim kilka lat, jak już przestanie oglądać bajki. Jednym z pomysłów był R2D2 z Gwiezdnych wojen. To NIE był mój pomysł. Wojtkowi się spodobał! Przerażona zaczęłam się zastanawiać jak to w ogóle ogarnąć i słyszę „A czy można to czarne tło zrobić na niebiesko?” Gwiezdne wojny na niebieskim tle?? Odmówiłam. Szukaliśmy dalej. Znalazłam według mnie bardzo fajny wzór przypominający oko cyklonu w kolorach niebieskim, zielonym i białym. „Ale fajny!”.
„To co, Wojtek, chcesz ten wzór?”
„Tak!”
Uff! to teraz zastanowić się jak to policzyć, jakie materiały kupić... „Ciociu, a można te zielone kwadraty zamienić na niebieskie?”
„??!! No, można...”
„A te białe?”
„Wojtek, czy cały quilt ma być niebieski?”
„TAK!”
„#$#!!&xx@##$%!!!!!!!!!”

Porzuciłam pomysł z tamtym wzorem. Chcesz niebieski, będzie niebieski. Ale, na wszelki wypadek, nie pokażę ci go, aż będzie gotowy!

Znalazłam inspirację i narysowałam sobie wzór, który wyglądał tak:


Rysunek w illustratorze jest mały, dokładnie taki jaki chcę, żeby się zmieścił na ekranie :) Ale trzeba nadać mu jakieś wymiary, w końcu muszę kupić materiał, coś powycinać. Całkiem dobrze mi to wyszło, jak nadałam lamówce szerokość 1 cala. Ale wiecie już, że moje planowanie różnie wychodzi... Efekt końcowy to 83×77 cali.
No trudno, wyszło bardziej rozwojowo niż sądziłam. Wojtek będzie mógł owijać się tym quiltem razem z żoną i trójką dzieci. Może wspomną ciocię :)


Podzieliłam całość na segmenty i wzięłam się do pracy. Po wycięciu tych wszystkich niebieskich kwadratów byłam chora. Wszystko na niebiesko??? Musi się coś zadziać. Tu z pomocą przyszedł mi wzór 5 calowego lisa.


Zawsze mam też w zanadrzu chętnego do pomocy Damiana!


Potem nastąpił etap pikowania. Niestety przeżycie z rodzaju traumatycznych. Wiecie: Taka mała maszyna na takim niewielkim stole i tyyyyyleeeee materiału do ogarnięcia. No cóż... Ech! Nie wiem co z tym zrobić, żeby w przyszłości było lepiej. Problem zajął wolne miejsce w mojej głowie i coś się obrabia. Może wyjdzie mi jakieś rozwiązanie jeszcze w tej dekadzie.


Lamówkę przyszyłam na maszynie po obu stronach. Do tej pory przyszywałam ją ręcznie, ale chciałam sprawdzić jak wyjdzie na maszynie.


Narzekać nie będę, ale przyznaję, że nie jest tak elegancko jak ręcznie. Jeszcze tylko doszycie etykietki i cała praca gotowa. W piątek przyjeżdża Wojtek!


Komentarze